Zwykła rodzina
czyli jak na patriotyzmie i pasji zbudowany został trwały fundament rodziny
Mijają
lata, czas zaciera wiele faktów z codziennego życia. Mozolna praca
dnia codziennego, składająca się na dobro rodziny i państwa
uchodzi w zapomnienie. A jednak warto czasami przypomnieć
historię zwykłej
rodziny, której
codzienne życie nie wyróżniało szczególnie spośród wielu
innych rodzin, a jednak zasługuje na chwilę wspomnienia.
Taką
właśnie rodziną byli Jadwiga i Roman Dreżepolscy z córką Ewą.
Cóż zatem ich wyróżniało?
Historia
tej rodziny bierze swój początek w Galicji, we Lwowie. Roman
urodził się w rodzinie inteligenckiej 15 października 1885r. we
Lwowie jako syn Aleksandra, urzędnika z Galicji i Wandy. Jego ojciec
był flecistą amatorem, członkiem Galicyjskiego Towarzystwa
Muzycznego, matka natomiast obdarzona była pięknym głosem.
Wychowywał się więc w muzycznej atmosferze, Ta panująca w domu
atmosfera spowodowała, że muzyka stała się jego pasją do końca
życia. Kształcił się jednak w kierunku pedagogicznym,
uczęszczając do seminarium nauczycielskiego we Lwowie. Tam też, w
chórze szkolnym, stawiał pierwsze kroki w muzyce chóralnej.
Zafascynowany muzyką dokształcał się pobierając lekcje śpiewu u
S. Bursy. W 1902 zdał maturę i rozpoczął studia biologiczne na
Uniwersytecie Lwowskim. Rozwijał dalej swoją pasję muzyki
chóralnej, wstępując do Lwowskiego Chóru Akademickiego. Był
członkiem zarządu chóru, później objął stanowisko prezesa. Po
ukończeniu studiów i uzyskaniu stopnia doktora podjął pracę jako
nauczyciel w okolicach Lwowa.
Jadwiga,
przyszła żona Romana, urodziła się 10 kwietnia 1884r. jako córka
notariusza z Galicji, Antoniego Grotowskiego i Adeli z domu
Statkiewicz.
Ojciec
Jadwigi - Antoni Grotowski szybko umarł. Adela pozostała sama z
czwórką dzieci. W tym trudnym okresie życia pomógł im ksiądz
profesor Jan Fijałek, krewny jej zmarłego męża. Jan Fijałek był
wówczas profesorem na Uniwersytecie Lwowskim, prowadził katedrę
Historii Kościoła na wydziale Teologicznym. Adela wraz z dziećmi
przyjechała do Lwowa i zajęła się prowadzeniem domu księdzu
profesorowi Janowi Fijałkowi.
W
takiej to sytuacji rodzinnej poznali się Roman i Jadwiga. W 1912r.
Ksiądz profesor Jan Fijałek objął katedrę Historii Kościoła na
Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Do Krakowa przeniosła się
również Adela Grotowska. Roman i Jadwiga prawdopodobnie właśnie w
Krakowie wzięli ślub. Córka ich Ewa urodziła się 05 grudnia 1914
r. we Lwowie.
Po
zakończeniu Pierwszej Wojny Światowej i uzyskaniu przez Polskę
niepodległości Dreżepolscy w 1919 r. przenieśli się do Poznania,
który stał się ich drugim miastem rodzinnym. Roman podjął pracę
pedagogiczną najpierw w Gimnazjum Marii Magdaleny a następnie w
Gimnazjum Bergera na stanowisku dyrektora. Jadwiga również podjęła
pracę pedagogiczną. Znani byli ze swego zaangażowania
pedagogicznego; wspomina o nich Zdzisław Zakrzewski w Książce
”Przechadzki po Poznaniu” (PWN, Warszawa – Poznań 1983)
pisząc:
(...)Pierwszym polskim
dyrektorem Gimnazjum Bergera był za mej pamięci starszy wiekiem,
nieco przygarbiony doktor filozofii Józef Kniat a jego następcą –
doktor Roman Dreżepolski, - przyrodnik(...)
Jadwigę
zaś wspomina:
(...)w nieistniejącym już,
dawnym domu pod piątym mieściła się Prywatna Szkoła
Przygotowawcza im. Kopernika.(...)
i dalej:
(...)Od Bożego Narodzenia
roku 1920 a więc już w klasach drugiej i trzeciej, a nie jak
dawniej w oktawie i septymie wystawiała świadectwa szkoła polska,
kierowana przez Jadwigę Dreżepolską(...)
Zdjęcia nr1 i nr2 Dom Dreżepolskich w Poznaniu przy
ul. Sołackiej13 /obecnie ul. Wojska Polskiego 1
/ archiwum autora/Do Poznania przybyło również wiele osób ze Lwowa, związanych z Lwowskim Chórem Akademickim. Z tymi dobrze sprawdzonymi przyjaciółmi Roman postanowił zawiązać Chór Męski „ECHO”. Nazwę tę zaproponowali byli członkowie lwowskiego „ECHA”. Roman zasiadł w zarządzie tego chóru i był duszą tego zespołu. Od 1933r. był jego prezesem, a niedługo przed śmiercią w 1960r. został uhonorowany tytułem prezesa honorowego.
Zdjęcia nr 3 i nr 4 Roman Dreżepolski /siedzi drugi od prawe/ wraz z członkami chóru. Na odwrocie zdjęcia widoczny po prawej stronie wyraźny podpis Romana Dreżepolskiego. Zdjęcie pochodzi z archiwum p. Renaty Linette.
W Poznaniu Jadwiga i Roman mieszkali początkowo przy ul. Podolskiej 21, potem kupili dom przy ówczesnej ul. Sołackiej 13 ( po wojnie ul. Wojska Polskiego 13)
Oprócz zamiłowania do muzyki chóralnej Roman zajmował się pracą naukową w zakresie biologii. Ogród przyległy do domu stał się jego trenem doświadczalnym.
Po śmierci prof. Jana Fijałka w 1936 r., Adela Grotowska, matka Jadwigi przyjechała do nich do Poznania gdzie zmarła w czerwcu 1939 r.
Zdjęcie nr5.
Jadwiga Dreżepolska z uczniami /siedzi po lewej stronie/
Zdjęcie pochodzi ze zbiorów p. Mieczysława Koniecznego ucznia Jadwigi Dreżepolskiej w latach 1926-1929
W takiej to atmosferze rodzinnej wychowywała się ich córka Ewa. Na przemian muzyka i biologia, biologia i muzyka kształtowały jej charakter, wyrabiając w niej dużą wrażliwość na otaczające środowisko. Ukończyła jednak studia prawnicze.
Zdjęcie nr 6.
Portret olejny Jadwigi Dreżepolskiej autor Irena Łuczyńska Szymanowska.
Płótno o wymiarach 1,3x1,5 m. Portret wykonano w czasie pobytu artystki w Krakowie
/W zbiorach rodzinnych/
Rozpoczęła
się Druga Wojna Światowa. Ewa podjęła zaraz działalność w
konspiracji.
Pani Fortunata Obrąpalska w
wywiadzie Grażyny Banaszkiewicz pt. „Cicho i Spokojnie” (Sołacz
- Kronika Miasta Poznania 1999 – 3) tak wspomina Ewę :
(...)Opowiadano nam jak
uciekła stąd przed Niemcami, którzy przyszli ją aresztować za
działalność konspiracyjną. Usłyszała, że o nią pytają,
pobiegła do góry na strych, po rynnie przeszła do sąsiadów. Od
nich dostała pieniądze i ubranie na ucieczkę do Warszawy.(...)
Z
Poznania w 1939 r. Dreżepolscy zostali wysiedleni. Udało im się
przedostać do Warszawy. Również i tam z innymi „echistami”
Roman zorganizował zakonspirowany w mieszkaniach prywatnych chór.
Także
w Warszawie Ewa podjęła dalszą walkę w konspiracji. Tak wspomina
swoje poznanie z Ewą w swoich prywatnych pamiętnikach p. Felicja
Feliksa Janina Panak:
(...)Heniek jest
przygnębiony. Przeżył klęskę swej armii i stracił przyjaciela.
Proponuje, byśmy słuchali radia, usłyszane wiadomości pisali na
maszynie i przekazywali znajomym. Ale ja chcę się trochę
rozejrzeć, zobaczyć, co robią inni. Przyszła Irena Szydłowska –
już działa, otworzyła pralnię PCK, zatrudniła żony oficerów, w
pokoju przy pralni spotykają się konspiratorzy, rozdziela się
tajną prasę – i namawia mnie, byśmy pisały odezwy. Zgodziłam
się. Poszłam z nią na zebranie do mieszkania prof. Poniatowskiego.
Spotkałam tam wielu znanych mi działaczy. Poznałam Ewę
Dreżepolską i wciągnęłam ją do pisania listów, a ona wciągnęła
do tej pracy swego znajomego władającego językiem niemieckim.
Heniek nawiązał kontakt z wojskową władzą podziemną. Tadzik ma
organizację w szkole.(...)
Taki
był początek znajomości Ewy z siostrami Panak, znajomości, a
potem przyjaźni, która trwała aż do jej śmierci.
Od
pierwszych dni wojny podjęła pracę w podziemnej prasie
konspiracyjnej jako redaktorka i łączniczka. Pracowała między
innymi w redakcji codziennego biuletynu informacyjnego ISKRA, pisma
codziennego DZIEŃ, w DZIENNIKU RADIOWYM.
Wykonując
swą konspiracyjną działalność została aresztowana i osadzona w
więzieniu na Pawiaku. Tak pisze Regina Romańska w książce „PAWIAK
Więzienne Gestapo Kronika 1939-1944” (Książka i Wiedza, Warszawa
1978r.)
Rok 1941
(...)9 IX
Aresztowano wiele osób z
redakcji i kolportażu konspiracyjnego pisma „Dzień” Między
innymi zatrzymani zostali: Ewa Dreżepolska,(...)
Rok 1942
(...)16 I
Przez budynek
administracyjny, przeznaczony dla internowanych, obecnie pusty,
uciekły dwie więźniarki zatrudnione w pralni, Ewa Dreżepolska i
Teofila Ullowa, oraz więźniarka pełniąca funkcję korytarzowej,
Elżbieta Kwiatkowska (prawdziwe nazwisko Zofia Przybytkowska).
Budynek ten miał nie zakratowane okna wychodzące na ul. Dzielną.
Więźniarki posłużyły się podrobionymi kluczami. W ucieczce
pomagała polska strażniczka Stanisława Pawlakówna. Po tej
ucieczce na Serbii wstrzymano na jeden dzień wydawanie
posiłków.(...)
O
ucieczce tej wspomina również Anna Czuperska-Śliwicka w książce
„Cztery lata ostrego dyżuru”. Wspomnienia z Pawiaka 1940 –
1944 (Czytelnik 1968r). pisząc :
(...)Dnia 16 I 1942r. w
godzinach wieczornych nastąpiła brawurowa ucieczka 3 młodych
kobiet z Serbii. Udział w niej brały Elżbieta Kwiatkowska, Ewa
Dreżepolska i Teofila Ullowa – wszystkie obciążone ciężkimi
sprawami. Elżbieta Kwiatkowska (prawdziwe nazwisko Zofia Sroszyńska,
obecnie Przybytkowska), członek KOP, aresztowana 7 III 1941 r.,
podczas przesłuchania w Gestapo była straszliwie katowana.
Przydzielona na funkcję korytarzowej I oddziału, pracowała z
pełnym oddaniem jako łączniczka wewnętrznej konspiracyjnej
komórki więziennej. Ewa Dreżepolska i Teofila Ullowa, obie z
Agencji Radiowej, przydzielone po pewnym czasie do „czarnej”
pralni, pracowały również w łączności więziennej.
Ucieczka tych trzech
odważnych kobiet wywołała niebywałą
radość więźniarek i szaloną wściekłość gestapowców, gdy
odkryli drogę ucieczki. Więźniarki dostały się na I piętro
pustego budynku dla internowanych (na podwórzu gospodarczym Serbii),
do którego dostarczyła im dorobiony klucz strażniczka Pawlakówna
i stąd uciekły przez nie okratowane okno po linie zrobionej z
mocnych sznurów, przemyconych przez strażniczkę Rozalię Łacińską.
W tej wspaniałe zorganizowanej ucieczce pomagały wewnętrzne
organizacje podziemne i wyżej wymienione strażniczki polskie.(...)
Po
ucieczce z Pawiaka do lipca 1942 r. zajmowała się nasłuchem
wiadomości radiowych, na podstawie których opracowywany był
biuletyn radiowy. W okresie od IX 1942 do II 1943 dostarczała do
Lwowa podziemną prasę wojskową taką jak: „Biuletyn
Informacyjny”, „Rzeczpospolitą” i inne wydawnictwa. Od 1943 r.
została etatowym pracownikiem Obszaru Warszawskiego AK – będąc
łączniczką, przyjęła pseudonim „Kasia”. Zajmowała się
organizacją przyjmowania zrzutów. W czasie Powstania Warszawskiego
zajmowała się również organizacją przyjmowania zrzutów na
terenie Warszawy. W ostatnich dnia Powstania została ranna w głowę.
Skierowana została wówczas do pracy w punkcie BIP-u Komendy Głównej
AK, gdzie była w sekcji nasłuchu radiowego. Współpracowała tam z
Władysławem Bartoszewskim. Po kapitulacji Powstania Warszawskiego
uciekła z transportu niemieckiego. W celu nawiązania kontaktów
organizacyjnych wyjechała do Krakowa i w Krakowie ponownie nawiązała
kontakt z Władysławem Bartoszewskim, który w ramach BIP-u Okręgu
Krakowskiego zajmował się redagowaniem codziennego komunikatu
radiowego. Za działalność w konspiracji odznaczona została
Krzyżem Walecznych.
Swoje
wspomnienia z pobytu i ucieczki z Pawiaka zebrała w opracowaniu pt.
„UCIECZKA Z PAWIAKA (9 IX 1941 – 16 I 1942)” zawarte w książce
„WSPOMNIENIA WIĘŹNIÓW PAWIAKA” Ludowa Spółdzielnia
Wydawnicza W-wa 1964r. str. 253-259.
Po
latach wojny Jadwiga i Roman powrócili do swego domu w Poznaniu. Co
zastali, jak żyli ?
Wspomina
o tym p. Renata Linette późniejsza właścicielka domu p.
Dreżepolskich. W swym liście do nas pisze :
(...)Stąd pp.Dreżepolscy
wysiedleni zostali do Warszawy, a powrócili tu wczesną wiosną
1945r. Nie mogli zająć już całego domu, Urząd Kwaterunkowy
parterową część domu przydzielił rodzinie pp. Obrępalskich,
którzy w kwietniu przybyli tu z Wilna /6 osób/ i via Uniwersytet
Poznański ? p. Zygmunt Obrąpalski był chemikiem i początkowo
pracował na naszym Uniwersytecie/ uzyskali przydział do tego domu.
Na szczęście współżycie ułożyło się dobrze. Właścicieli i
lokatorów łączyła miłość do przyrody – do roślin i ogrodu
przy domu.(...)
(...)P. Jadwiga zmarła
nagle /zawał, wylew ?/ . Według relacji p. Obrąpalskiej usłyszała
ona u siebie na parterze stukot na piętrze, jakby coś gwałtownie
upadło na ziemię. Pobiegła na piętro i zastała p. Jadwigę
leżącą na podłodze, martwą. P. Dreżepolski leżał wówczas w
szpitalu chory.(...)
(...)A pani Ewa – była
osobowością niezwykle ciekawą. Po śmierci swego Ojca, gdy już
moja rodzina mieszkała na piętrze – przyjeżdżała z okazji
Świąt Gwiazdkowych i chyba Wielkanocnych do pp. Obrąpalskich.(...)
(...)Z naszych kontaktów z
p. Ewą, które mieliśmy nabywając ten dom, a potem z krótkich
spotkań podczas Jej bytności w Poznaniu wyłania się obraz Osoby
bardzo inteligentnej, żywej i dowcipnej, a także życzliwej
ludziom(...).
Zdjęcie nr 7
Roman Jadwiga i Ewa Dreżepolscy przed swoim domem przy ul. Wojska Polskiego 13 w Poznaniu /Archiwum autora/
Pani Fortunata Obrąpalska we wspomnianym już wywiadzie Grażyny Banaszkiewicz pt „Cicho i Spokojnie” tak wspomina te pierwsze chwile w Poznaniu:
(...).Mąż z teściem
poszli więc rozejrzeć się po mieście. Trafili do PUR, czyli
Państwowego Urzędu Repatriacyjnego przy ul. Słowackiego, tam gdzie
teraz mieści się Zakład Muzykologii UAM. Wrócili z adresem. Wtedy
ta ulica nazywała się Sołacka.
Jakim zastaliście
Państwo ten dom?
- Boże, wojsko rosyjskie
podczas zdobywania Poznania i oblężenia Cytadeli zrobiło sobie w
nim stajnię! Do dzisiaj, gdy się odsłoni dywan, w parkiecie
odciśnięte są ślady kopyt! Wtedy był jeszcze smród. Tam, przy
drzwiach wejściowych przymocowano deskę, a do niej koryto z
pokarmem dla koni (...)
(...)Przed wojną dom
należał do państwa Jadwigi i Romana Dreżepolskich. On był
dyrektorem Gimnazjum Bergera, ona nauczycielką. Jeszcze przed końcem
wojny, wiedząc o tym, że domy są przejmowane i dziko zasiedlane,
powrócili z Warszawy. Dom ocaliła dla nich ich gosposia Madzia.
Więc kiedy my się tu zjawiliśmy, oni byli już „na swoim”. To
byli wielkiej kultury, spokojni ludzie. Od razu się
zaprzyjaźniliśmy. Wszelkie wigilie, domowe święta spędzaliśmy
razem. Do końca ich życia. Pan Dreżepolski zmarł w 1962r. Zresztą
do końca też przyjaźniła się z nami ich córka Ewa, prawnik,
która zmarła w Warszawie w 1976r. Bardzo dzielna i bardzo wesoła
osoba.
Zdjęcie nr 8
Autoportret Romana Dreżepolskiego - fotokopia. /Archiwum autora/
Zdjęcie nr 8
Autoportret Romana Dreżepolskiego - fotokopia. /Archiwum autora/
Zdjęcie nr 9
Roman Dreżepolski
/Archiwum autora/
We wspomnieniu pośmiertnym opublikowanym w Kronice Miasta Poznania (Poznań, 1962r). Marian Weigt tak pisze o Romanie Dreżepolskim:
(...)Wytrawny pedagog, o
dużej wiedzy, nie ograniczał się do pracy wychowawczej, zajmował
się również pracą naukową. W r. 1925 wydał broszurę w języku
francuskim pt. „Supplement à la connaissance des eugleniens de la
Pologne. W r. 1948 nakładem Polskiej Akademii Umiejętności ukazała
się jego druga książka pt. Eugleniny denne. Autor dokonał nowych
okryć w tej dziedzinie. Opisując niektóre eugleniny po raz
pierwszy. Jego ogród przyległy do domu przy ul. Wojska Polskiego 13
był terenem doświadczalnym, w którym odkrył niejedną tajemnicę
przyrody. Jego zainteresowania w naturalnej konsekwencji stworzyły z
niego typ humanisty, wrażliwego, emocjonalnie reagującego na
zjawiska zewnętrzne. Śpiewając partie drugiego tenora w chórze,
odczuwał większą tremę niż sam dyrygent. Czujnym okiem śledził
każdy ruch jego pałeczki, by w razie konieczności móc w czas
interweniować. Bowiem –Romciu- jak go zdrobniale nazywaliśmy –
znał na pamięć całą partyturę chóralną utworu.(...)
(...)Lubił także malować
(m. in. własny autoportret), parał się również kompozycją
muzyczną, niektóre melodie uzupełniał harmonią na użytek chórów
męskich.
Z usposobienia był
pogodny, towarzyski pełen humoru i dowcipu. Nie obce mu były troski
„echistów”, ich kłopoty rodzinne i zawodowe. Dla każdego miał
w zanadrzu radę i uśmiech. Umiał także besztać chórzystów jak
uczniaków w szkole za niepunktualność w przybywaniu na lekcje albo
za opieszałość w uczęszczaniu na próby chóru.
W „Echu” stworzył
nastrój iście rodzinny. Do ostatnich dni swego życia mimo
niewątpliwych cierpień, które coraz bardziej dawały mu się we
znaki, zachował pogodę ducha i uśmiech na twarzy. Takim go znali
„echiści”, takim widzieli dyrygenci, którzy przeszli przez
estradę koncertową chóru.
Toteż cmentarz golęciński
w dniu jego pogrzebu zapełnił się liczną rzeszą śpiewaczą,
delegacjami chórów, przedstawicielami związku, którzy przybyli
oddać mu ostatnią posługę. „Echo”, któremu służył przez
tyle lat, pożegnało go pieśnią, tą pieśnią, która stała się
treścią jego życia.(...)
Pod
koniec życia swą działalność w chórze utrwalił we
wspomnieniach za które na konkursie zainicjowanym przez Zjednoczenie
Polskich Zespołów Śpiewaczych i Instrumentalnych otrzymał
pierwszą nagrodę. Wspomnienia te wydane zostały w książce
Tadeusza Żeromskiego „Opowieści Entuzjastów” (Warszawa, 1960).
Zmarł 16 kwietnia 1962r.
Zdjęcie nr 10
Grobowiec Dreżepolskich w Poznaniu /Z achiwum autora /
Zdjęcie nr 11
Ewa Dreżepolskich w ogrodzie przed domem Poznaniu
/ Z achiwum autora /
Zdjęcie nr 12
Święta Bożego Narodzenia 1962r. W mieszkaniu pp. Obrąpalskich na parterze w budynku przy ul. Wojska Polskiego 13 w Poznaniu. Siedzi z prawej Ewa Dreżepolska
Z archiwum p. Renaty Linette/
Powojenne losy Ewy Dreżepolskiej opisuje wspomniana wcześniej w swych prywatnych pamiętnikach p. Felicja Feliksa Janina Panak:
(...).Ewa Dreżepolska,
moja najbliższa koleżanka z czasów okupacji, była radcą prawnym
w Ministerstwie Handlu Wewnętrznego. Dowiedziała się, że w
bibliotece nie ma bibliotekarza. Zaproponowała mnie. Byłam u
dyrektora departamentu. Rozmowa przebiegła w sympatycznym nastroju,
więc byłam pewna, że tam będę pracowała. Złożyłam podanie.
Długo nie dostawałam zawiadomienia, więc poszłam do kadr. Kazano
mi czekać w poczekalni. Po jakimś czasie drzwi się otworzyły i w
drzwiach młody człowiek poinformował mnie, ze podanie moje zostało
załatwione odmownie i poradził, abym nie starała się o pracę w
żadnej instytucji państwowej, bo nigdzie jej nie dostanę. I
zamknął drzwi. Wyjaśnienie przyniosła Ewa.(...)
(...)Ewa dostała pokój w
lokalu wybudowanego domu przez jej ministerstwo na Bielanach. Większy
pokój zajmowała sekretarka ministra z matką. Po kilku latach
sekretarka zaproponowała Ewie inne mieszkanie. Ale Ewa z Bielan nie
chciała się wyprowadzić, choć dawano jej kilka mieszkań do
wyboru i chciano pokryć koszty przeprowadzki. Sekretarka się
wyprowadziła. Ewę straszono, że pokój dostanie małżeństwo z
dzieckiem. Ojciec dziecka czy teść lubi wódkę. Jeszcze nim Ewę
zaczęto straszyć, zaproponowała, byśmy z nią zamieszkały. Nie
miałam ochoty. Ewę kochałam, ale siostra była mi bliższa. I Ewa
i Giena nie znały się. Ewa była dość apodyktyczna. Ja sobie z
nią radziłam. A siostra? Bałam się, że stracę Ewę. Wolałam
więc mieszkanie we Włochach bez wygód i męczącą codzienną
jazdą. Już wszystkie nasze znajome mają mieszkania, to może i my
wkrótce dostaniemy. Ugięłam się pod wpływem groźby, że Ewę
spotka niezasłużona krzywda. Napisałam podanie, była sprawa i
mieszkanie, właściwie pokój, nam przydzielono.(...)
(...)Ewa latem wyjechała
do Paryża. Wróciła zadowolona, rozradowana pięknem, które tam
widziała w architekturze, w muzeach, w rozmowach z ludźmi. 26
września ją aresztowano. Za co? Z jakiego powodu?
Przyszli młodzi ludzie –
chłopak i dziewczyna, dokonali gruntownej rewizji. Zabrali wiele
książek wydanych prze Instytut Kultury w Paryżu, stosy papierów i
ją. Do mnie przyszedł ubek w cywilu. Chciał rozmawiać klasowo.
„Ewa zarabia 4200, ja 2000”. – „No tak, ale przecież ona
sobie sama nie wyznaczyła takiej pensji. Rząd tak nas ocenia”. I
skończyła się rozmowa klasowa.
Wezwano mnie na
przesłuchanie do pałacu Mostowskich. Wchodzi się tam jak do
jaskini zbójców, słabe światło, ledwo widać wnętrze. Po pracy
śledzili mnie, ale niezupełnie. Nie wiedzieli, że byłam pod
mieszkaniem Wł. Bartoszewskiego. Ewa zdążyła mi szepnąć
„Władek”, więc myślałam, ze mam go ostrzec. Nie było go w
domu, był na pogrzebie prof. Herbsta.
Przesłuchujący mnie
wiedział, że byłam w Pałacu Kultury i rozmawiałam z Lilką
Kadlerówną i Ireną Raczyńską. Powiedziałam mu, że są to Ewy i
moje koleżanki z pracy konspiracyjnej i poszłam do nich, aby się
naradzić, jak Ewę uratować. Na jego zarzuty odpowiedziałam
pytaniem – „ A Pan by nie ratował swego przyjaciela, gdyby go
spotkało nieszczęście, nawet gdyby był winien, a ja wiem, że Ewa
w niczym nie zawiniła”?
Pytał też o Tadeusza
Żenczykowskiego – „Tak, to mój kolega z czasów studiów, on
był przewodniczącym a ja sekretarką”. Już przestałam się bać.
Ale gdy wyszłam nogi miałam jak z waty. Musiałam usiąść na
ławce i odpocząć. Postanowiłam poprosić Prokuratora o zobaczenie
się z Ewą. Chciałam, żeby mi wskazała jakiegoś adwokata, który
by ją bronił. Długo czekałam pod drzwiami i prawie trzęsłam się
ze zdenerwowania. Pomyślałam niech się stanie, co się ma stać,
ale już nie wytrzymałam. Zapukałam do drzwi i natychmiast weszłam,
nie czekając na zaproszenie. Prokuratorem była kobieta. Powiedziała
mi, żebym przyszła za tydzień, będzie mi wtedy mogła powiedzieć
coś konkretnego.
Tymczasem lekarka okulistka
skierowała mnie na leczenie do szpitala. Denerwowałam się bardzo.
I stało się coś niezwykłego. W czwartym dniu pobytu w szpitalu
przyszła do mnie Ewa we własnej osobie.
W grudniu 1970 roku E.
Gierek został I-szym sekretarzem. Uznał, że społeczeństwo jest
już tak wychowane i zjednoczone z partią, że żadne
niebezpieczeństwo ze strony Ewy nie zagraża ani partii, ani Polsce.
Wtedy wyszli z więzienia Andrzej Czuma i jego współtowarzysze.
Ewa na długo przed
aresztowaniem walczyła z ubezwłasnowolnieniem osób w zakładach
psychiatrycznych. Tak postąpiono u nas z J. Grzędzińskim. Pisała
w tej sprawie listy do różnych działaczy politycznych, czytałam
jeden do F. Rakowskiego. Czytałam też jego odpowiedź. Przyznał
jej rację, trzeba czekać. Nie chciała czekać, więc gdy pojechała
do Francji, swój artykuł dała redaktorom Wolnej Europy. Jak doszło
do wiedzy UB., że to ona była autorką ogłoszonego tekstu – nie
wiadomo. Szczęśliwie siedziała nie długo.(...)
(...).W 1976 r. umarła Ewa
na raka.(...)
Nie
poddała się w walce z najeźdźcą niemieckim, nie uległa szykanom
Urzędu Bezpieczeństwa, Pokonała Ją nieuleczalna choroba z którą
walkę przegrała w 60 –tym roku życia 21.VIII.1976r. Niestety nie
doczekała czasów o które nieustannie walczyła przez 36 lat.
Pochowana
została na cmentarzu w Wawrzyszewie Na płycie nagrobnej wyryto:
Ewa ps. Kasia
Dreżepolska,
żołnierz AK, więzień
Pawiaka,
ur. we Lwowie 5 XII 1914, zm.
21 VIII 1976.
Za
działalność w AK odznaczona została Krzyżem Walecznych.
Jak
dowiedzieliśmy się ostatnio od p. F. Obrąpalskiej za pośrednictwem
p. Renaty Linetty, Ewa Dreżepolska, przed śmiercią nękana przez
UB, wycieńczona ciągłymi naświetlaniami, zachowywała pogodę
ducha i wolę walki z chorobą. Brakowało jej środków do życia.
Na zdjęciu nr protokół z obserwacji przez UB Ewy Dreżepolskiej zwanej w trym protokóle figurantką RZEPA.
Cóż więc pilny obserwator śledczy melduje:
Na zdjęciu nr protokół z obserwacji przez UB Ewy Dreżepolskiej zwanej w trym protokóle figurantką RZEPA.
Zdjęcie nr 13
Notatka MO z obserwacji na fig. ps. "Rzepa"
/Odbitka xero w archiwum autora/
Zdjęcie nr 14
Fragment raportu z obserwacji na fig. ps. "Rzepa" Ewa Dreżepolska z lewej strony
/Odbitka xero w archiwum autora/
Cóż więc pilny obserwator śledczy melduje:
"Komunikat nr 2 - z obserwacji na fig. ps. "Rzepa"
Prowadząc obserwację za w/w w dniu 17. 5. 1972r. od godz. 7.00 stwierdzono że figurantka o godz 18.55 wyszła z domu niosąc w rękach kubeł śmieci. Po opróżnieniu go powróciła do miejsca zamieszkania. Do godz 20.00 z domu nie wychodziła i na tym obserwację przerwano do dnia następnego,"
Zdjęcie nr15. Nagrobek Ewy Dreżepolskiej na cmentarzu w Wawrzyszewie
/Archiwum autora/
/Archiwum autora/
Zdjęcie nr16
Nagrobek Ewy Dreżepolskiej na cmentarzu w Wawrzyszewie
/Archiwum autora/
Na
zakończenie dodać trzeba, że postanowieniem z dnia 11 listopada
2006 r. Ewa Dreżepolska za swoją działalność odznaczona została
pośmiertnie KRZYŻEM KOMANDORSKIM ORDERU ODRODZENIA POLSKI, które
to odznaczenie przekazaliśmy do Muzeum Powstania Warszawskiego w
Warszawie.
We wspomnieniach tych wykorzystaliśmy pozostałe w pamięci informacje rodzinne. Przywołaliśmy również informacje i wspomnienia o rodzinie Dreżepolskich osób z nimi związanych. Wspomnienia te pokazują, jak ciepło i miło rodzina ta zapisała się w pamięci wielu ludzi. Dlatego też, my jako rodzina, wspomnienia te połączyliśmy w całość by zachować w pamięci tę szlachetną rodzinę.
Zdjęcie nr 17
Nadany Ewie Dreżepolskiej przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego
Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.
Odznaczenie znajduje się w Muzeum Powstania Warszawskiego
Zdjęcie nr 18
Legitymacja odznaczenia
We wspomnieniach tych wykorzystaliśmy pozostałe w pamięci informacje rodzinne. Przywołaliśmy również informacje i wspomnienia o rodzinie Dreżepolskich osób z nimi związanych. Wspomnienia te pokazują, jak ciepło i miło rodzina ta zapisała się w pamięci wielu ludzi. Dlatego też, my jako rodzina, wspomnienia te połączyliśmy w całość by zachować w pamięci tę szlachetną rodzinę.
Zakończę
więc słowami które wypowiedział Michel Montaigne:
„...I można by przeto
rzec o mnie, że w książce zrobiłem tylko bukiet z kwiatów innych
ludzi i że od siebie dałem tylko sznurek, który je razem
związał...”.
W
tym miejscu chcielibyśmy gorąco podziękować:
-
Pani Renacie Linette z Poznania za wiele niezwykle ciekawych
informacji o pp. Dreżepolskich jak również za przekazanie
wspaniałej pamiątki rodzinnej pozostawionej przez Ewę Dreżepolską.
-
Pani Marii Zawadzkiej z Warszawy za pomoc w uzyskiwaniu materiałów
archiwalnych;
-
Pani Krystynie Mądrej z Poznania za opiekę nad grobem pp.
Dreżepolskich w Poznaniu.
-
Panu Andrzejowi Panakowi z Warszawy za udostępnienie fragmentów
prywatnego pamiętnika Jego Cioci Felicji Panak oraz zdjęć Ewy
Dreżepolskiej i jej rodziców;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz